piątek, 16 maja 2014

Szczepan Mały



Historycznych przebierańców w dziejach świata było wielu. Wśród nich możemy wyróżnić takich jak Ci którzy mamili naszą naiwna emigrację, pieszczotliwie zwana Wielką Emigracją, przypisując sobie zupełnie inną tożsamość. Byli jednak również tacy, którzy udawali „cudownie” ocalonego – króla, księcia, księżniczkę – byle tylko znaleźć target i zdobyć popularność. 
Nawet Mały Szczepan mógł przez chwilę czuć się wielki

O takich cudakach można by napisać  ciekawą monografię, być może na blogu zrobimy kiedyś przegląd tego typu ekstremy historycznej. By taki ktoś mógł zaistnieć, muszą istnieć odpowiednie warunki: tragicznie zmarły, najlepiej w niewyjaśnionych okolicznościach królewski syn lub córka, dobrze gdyby był jeszcze mały, ale i starsza dziatwa nie jest najgorsza. Problemy z utrzymaniem władzy posiadacza tyłka, który właśnie złożył go na tronie, a także grupa ludzi, którzy ów tyłek chcieli by zmienić na inny. W takiej sytuacji, opozycja bardzo często wyciągała asa w rękawie w postaci „cudownie” ocalonego książątka, które chce obalić tyrana, bez względu na stopień pokrewieństwa i jako dobry władca zasiąść na królewskim stolcu.
Schemat ten najlepiej sprawdzał się w takich cywilizacyjnych potęgach jak np. XVIII wieczna Czarnogóra. Kraina owiec, odcinanych głów i pachnących łojem pastuszków stała się w latach 60-siątych owego stulecia, miejscem walki między plemionami. W ferworze walki, niewielu pastuchów zauważyło że na tron władyki wdrapał się niejaki Szczepan, zwany dzięki swoim imponującym gabarytom Małym. Ów Szczepan przedstawił się walczącym plemionom jako Piotr III, ten sam którego zamordowała Katarzyna II. Nie był to jednak rodzaj zmartwychwstania, takiego kitu nawet w Czarnogórze nie dało się sprzedać, więc uzurpator sprzedał bajkę o cudownym ocaleniu.
Dopóki Szczepcio miał za wrogów brodatych jegomościów w przepoconych wełniakach dopóty nikt mu nie zagrażał. Raz wygrywał raz przegrywał, zasadniczo wychodził jednak na plus, bo udało mu się dobyć nawet całkiem poważne tereny w Albanii, Bośni i Dalmacji. O ile Albania i Bośnia były zaściankiem i żaden z europejskich władców nie był w stanie wskazać gdzie to coś leży na mapie, o tyle podniesienie ręki na Dalmacje wywołało zgrzyt, zwłaszcza w Wenecji. Także Rosja była średnio zadowolona że jakiś kurdupel podaje się za ich cara. Wiadomo że była to ściema, ale jakby co, to ciemny rosyjski lud mógłby takie bajki kupić. Wszyscy więc postawili na władyce samozwańcu krzyżyk. Wenecja puściła wici że dobrze płaci za odpalenie mikroba, z kolei Rosja, jak to Rosja posłała do Czarnogóry kilera księcia Georgija Długorukova, który miał za zadanie na miejscu pozbyć się problemu. Widząc jednak że wśród gór i rzek jego sława jest prawie taka jak dzisiaj krowy Milki, spasował z tematem. Niezadowolona naturalnie była też Turcja, która nie lubiła się bawić w dyplomatyczne gierki, jakieś podstępne trucia czy kiepskich kilerów. Wolała tę sprawę rozwiązać po męsku. Siłami bośniackich bejów w liczbie 50 tys. w 1768 r. przywołała do porządku samozwańczego władykę.
Szczepek po doznanej klęsce nie doszedł do końca do siebie, co prawda udało mu się utrzymać władzę, ale musiał się nią podzielić z przedstawicielami najważniejszych czarnogórskich plemion. Ta decyzja jak i inne w kwestii prawa dały podstawę do reform jakie przeprowadził później Petar I Njegoš. Ostatecznie dokonał tego co zasadniczo spotyka wybitne jednostki, w 1773 r. przeniósł się na niebiańskie niwy przy pomocy swojego służącego. Morał z tego jest taki: uważajcie, kto Wam rano podaje bieliznę. Zwłaszcza jeśli macie na imię Szczepan.

Bibliografia

Wasilewski T., Felczak W., Historia Jugosławii, Warszawa 1985.
Istorijski leksikon Crno Gore, [red. Š. Rastoder], Podgorica 2006.
П. П. Његош, Лажни цар Шћепан Мали, Трсту, 1851.

T.J. Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz