Historycznych
przebierańców w dziejach świata było wielu. Wśród nich możemy wyróżnić takich
jak Ci którzy mamili naszą naiwna emigrację, pieszczotliwie zwana Wielką
Emigracją, przypisując sobie zupełnie inną tożsamość. Byli jednak również tacy,
którzy udawali „cudownie” ocalonego – króla, księcia, księżniczkę – byle tylko
znaleźć target i zdobyć popularność.
Nawet Mały Szczepan mógł przez chwilę czuć się wielki |
O
takich cudakach można by napisać ciekawą
monografię, być może na blogu zrobimy kiedyś przegląd tego typu ekstremy
historycznej. By taki ktoś mógł zaistnieć, muszą istnieć odpowiednie warunki:
tragicznie zmarły, najlepiej w niewyjaśnionych okolicznościach królewski syn
lub córka, dobrze gdyby był jeszcze mały, ale i starsza dziatwa nie jest
najgorsza. Problemy z utrzymaniem władzy posiadacza tyłka, który właśnie złożył
go na tronie, a także grupa ludzi, którzy ów tyłek chcieli by zmienić na inny.
W takiej sytuacji, opozycja bardzo często wyciągała asa w rękawie w postaci „cudownie”
ocalonego książątka, które chce obalić tyrana, bez względu na stopień pokrewieństwa
i jako dobry władca zasiąść na królewskim stolcu.
Schemat
ten najlepiej sprawdzał się w takich cywilizacyjnych potęgach jak np. XVIII
wieczna Czarnogóra. Kraina owiec, odcinanych głów i pachnących łojem pastuszków
stała się w latach 60-siątych owego stulecia, miejscem walki między plemionami.
W ferworze walki, niewielu pastuchów zauważyło że na tron władyki wdrapał się
niejaki Szczepan, zwany dzięki swoim imponującym gabarytom Małym. Ów Szczepan
przedstawił się walczącym plemionom jako Piotr III, ten sam którego zamordowała
Katarzyna II. Nie był to jednak rodzaj zmartwychwstania, takiego kitu nawet w
Czarnogórze nie dało się sprzedać, więc uzurpator sprzedał bajkę o cudownym
ocaleniu.
Dopóki
Szczepcio miał za wrogów brodatych jegomościów w przepoconych wełniakach dopóty
nikt mu nie zagrażał. Raz wygrywał raz przegrywał, zasadniczo wychodził jednak
na plus, bo udało mu się dobyć nawet całkiem poważne tereny w Albanii, Bośni i
Dalmacji. O ile Albania i Bośnia były zaściankiem i żaden z europejskich
władców nie był w stanie wskazać gdzie to coś leży na mapie, o tyle
podniesienie ręki na Dalmacje wywołało zgrzyt, zwłaszcza w Wenecji. Także Rosja
była średnio zadowolona że jakiś kurdupel podaje się za ich cara. Wiadomo że
była to ściema, ale jakby co, to ciemny rosyjski lud mógłby takie bajki kupić. Wszyscy
więc postawili na władyce samozwańcu krzyżyk. Wenecja puściła wici że dobrze
płaci za odpalenie mikroba, z kolei Rosja, jak to Rosja posłała do Czarnogóry
kilera księcia Georgija Długorukova, który miał za zadanie na miejscu pozbyć
się problemu. Widząc jednak że wśród gór i rzek jego sława jest prawie taka jak
dzisiaj krowy Milki, spasował z tematem. Niezadowolona naturalnie była też
Turcja, która nie lubiła się bawić w dyplomatyczne gierki, jakieś podstępne
trucia czy kiepskich kilerów. Wolała tę sprawę rozwiązać po męsku. Siłami
bośniackich bejów w liczbie 50 tys. w 1768 r. przywołała do porządku samozwańczego
władykę.
Szczepek
po doznanej klęsce nie doszedł do końca do siebie, co prawda udało mu się
utrzymać władzę, ale musiał się nią podzielić z przedstawicielami
najważniejszych czarnogórskich plemion. Ta decyzja jak i inne w kwestii prawa
dały podstawę do reform jakie przeprowadził później Petar I Njegoš. Ostatecznie
dokonał tego co zasadniczo spotyka wybitne jednostki, w 1773 r. przeniósł się
na niebiańskie niwy przy pomocy swojego służącego. Morał z tego jest taki:
uważajcie, kto Wam rano podaje bieliznę. Zwłaszcza jeśli macie na imię
Szczepan.
Bibliografia
Wasilewski
T., Felczak W., Historia Jugosławii, Warszawa 1985.
Istorijski
leksikon Crno Gore, [red. Š. Rastoder], Podgorica 2006.
П.
П. Његош, Лажни цар Шћепан Мали, Трсту, 1851.
T.J.
Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz