W
XIX wieku kiedy ktoś chciał sobie zrobić międzynarodowe jaja udawał się do
Hotelu Lambert, miejsca w którym nawet najbardziej fantastyczne i bezsensowne
pomysły (patrz Makryna Mieczysławska) znajdywały dla siebie posłuch. Książe
Adam był osobą o bujnej fantazji i jeszcze większej ilości pieniędzy, dlatego
wszyscy dziwkarze (Czajkowski), oszuści (Makryna) i inne tego typu elementy,
szukały kontaktu z ex-przyjacielem cara Aleksandra I.
Nie
inaczej było w przypadku niejakiego Nikoli Vasojevića, czarnogórskiego Serba,
który ubzdurał sobie że zbuduje na pograniczu Albanii i Czarnogóry państwo
Hołmje. Po tym gdy jego genialny pomysł został wyśmiany we Francuskim MSZ-ecie,
poczciwy Serb poszedł szukać naiwnych wśród polskiej emigracji, gdzie
oczywiście został przyjęty z otwartymi rękoma. Nasza diaspora łykała jak
pelikan wszystkich tego typu frustratów, nie inaczej było i tym razem.
Vasojević
widząc że ma do czynienia z grupą nadzianych jak kabanosy kolesi, zaczął
opowiadać różne cuda o mającym powstać księstwie, które po pewnym czasie miało
wchłonąć nie tylko miejsca wypasu dla czarnogórskich i albańskich kóz, ale również
całą Serbię, Bośnię itd. Słysząc takie opowieści, nie dziwota że Czartoryskiemu
zaświeciły się oczęta, i poluzował pasek od sakiewki. Niezawodny w planowaniu
rzeczy nierealnych hrabia Zamoyski opracował cały plan wg którego Hołmje miało
skupiać Słowian południowych obecnie znajdujących się pod osmańskim butem. Największy
absurd polegał jednak na tym że zwierzchnikiem tego tworu miała być właśnie
Porta (tak, tak, ta sama która tychże Słowian cisnęła od kilku stuleci). Zamoyski
może zbyt loty w kwestii Półwyspy Bałkańskiego nie był, ale poczucia humoru
odmówić mu nie można. Kolejną petardą genialnego stratega, była kwestia
religii. Gdy Vasojević zasiądzie już na tronie Hołmje, twierdził Zamoyski,
wówczas miał przeprowadzić unie między prawosławnymi Słowianami południowymi a
katolikami (hahaha!). Wszystko fajnie, tylko co z tego miało wynikać
pozytywnego dla Polski? Sojusznik na Bałkanach i miejsce formowania się
polskiej armii – prawda że sprytnie to sobie uradzili?
Mając
tak fantastyczne i zarazem nierealne plany, Czartoryski postanowił wysłać swojego
wiernego współpracownika, człowieka od zadań specjalnych, agenta 007 swoich
czasów, miłośnika niewieścich wdzięków, Michała Czajkowskiego, zwanego później
Sadykiem Paszą, do Rzymu i Turcji, by tam obgadał szczegóły urojeń swojego
szefa. Ku rozpaczy włodarzy Hotelu i samego Vasojevića ani w Wiecznym Mieście
ani tym bardziej w Stambule, nie znalazł się nikt kto by był zainteresowany
takimi absurdalnymi pomysłami. Każdy tylko z drwiącym uśmiechem i politowaniem
w oczach przyjmował rewelacje agentów Hotelu Lambert, na koniec ich wizyty
pokazując gdzie jest wyjście. Jak się okazało wbrew temu co opowiadał Serb, był
on na Bałkanach postacią anonimową, a wielkie historie o jego wpływach w
Czarnogórze okazały się być bajką dla naiwnych dzieci (w tym przypadku również
książąt).
Sam
Vasojević widząc że wszyscy kręcą bekę z działań Czartoryskiego, nie składał jednak
broni i postanowił jeszcze szukać głupich w samej Czarnogórze. Niestety dla
niego, niedomyci górscy pastuszkowie okazali więcej rozsądku niż nasi rodacy i
pogonili samozwańczego księcia.
Mimo
że niektórzy historycy bronią w tej sprawie Hotelu Lambert (Jerzy Skowronek), to
fakt jest faktem, Vasojević wyciągnął kupę kasy od Czartoryskiego i wystawił go
na międzynarodowe pośmiewisko. Jedynym wygranym całej sprawy był Czajkowski,
który nawiązał kontakty z Portą, jak się okaże jego druga, a nawet trzecią
ojczyzną. To jest już jednak osobna historia…
Bibliografia
Żurek
P., Hotel Lambert i Chorwaci, Warszawa 2005.
Skowronek
J., Polityka Bałkańska Hotelu Lambert, Warszawa 1976.
Cetnarowicz
A., Tajna dyplomacja Adama Jerzego Czartoryskiego na Bałkanach, Kraków 1993.
T.J.Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz