Co
roku około miliona Polaków, zabiera swój inwentarz podręczny (żona, dzieci,
klapki, białe skarpety) i wyrusza „na Chorwację” by tam w śródziemnomorskim
klimacie, choć przez chwilę poczuć się „jak Pan”.Dla
Chorwatów sfochany, niezadowolony i żądający więcej niż mu się należy Polak,
nie jest widokiem obcym, przez wieki przyzwyczaili się do takiego towarzystwa
Karol Stanisław Radziwiłł "Panie Kochanku" |
Już od XVIII wieku mieszkańcy Dalmacji musieli męczyć się
z naszymi rodakami. Pionierem tego typu spędzania wolnego czasu był Karol
Stanisław Radziwiłł zwany powszechnie „Panie kochanku”. Ten na wskroś sarmacki
sarmata o którym, cesarskie głowy zwykły mawiać że niepodobna by w tak wielkim
ciele było tak mało rozumu, do Dubrownika zawędrował w 1774 r. Wraz z grupą
konfederatów barskich, którym przewodził, planował stworzyć na Bałkanach przyczółek militarny, zebrać
siły i ruszyć na dogorywającą wówczas Rzeczpospolitą by odbić ją z rąk
Poniatowskiego i towarzyszki jego upojnych nocy carycy Katarzyny. W tym celu konfederatom
pomóc miała księżna Tarakanowa, która podawała się za cudem uratowaną córkę carycy Elżbiety i tym samym wnuczkę Piotra I. Jak widać szukanie cudaków
naszym elitom wychodziło zawsze bardzo dobrze (księżna Tarakanowa – Makryna Mieczysławska
- Stan Tymiński: znajdź różnicę). Dla gwoli ścisłości rzekoma księżna
oczywiście nie była tym za kogo się podawała, a historycy przypisują jej
przynajmniej kilka innych nazwisk i tytułów jakimi się określała (ostatecznie kilka
lat później zmarła w rosyjskim więzieniu). Dlaczego na miejsce swojego pobytu
wybrali akurat Raguzę? Z prostej przyczyny chcieli się przytulić do Turcji, która
wówczas prowadziła wojnę z Rosją, a gdy okazało się że między nimi doszło do
podpisania pokoju w Kuczuk Kairadźi wówczas „Panie Kochanku” był już goły i
wesoły, i dopiero musiał pożyczać kasę od życzliwych by w ogóle mógł z
Dubrownika wyjechać. Władze miasta nie mogły go zaś wywalić, ot tak, po prostu,
bo był on blisko związany z Turcją, z którą Raguza musiała się liczyć na każdym
kroku.
Zanim
jednak cała świta z opuściła Dalmację, dała się nieźle we znaki miejscowej
ludności. Imprez z suto zastawionym stołem i zakrapianym dodatkowo
wysokoprocentową rakiją nie brakowało. Ekipa się bawiła, a miejscowi
niecierpliwili, o co trudno mieć do nich pretensje. Już nawet nie chodziło o
tych kilka dziewek co to wianek zgubiły z lachem. Na Adriatyku w najlepsze
pływała sobie flota rosyjska, gotowa w każdej chwili zamienić miasto w stertę
gruzu, a w Dubrowniku Radziwiłł pod kluczem trzymał księżną, która pretendowała
do tronu Romanowów. Trudno się nie denerwować, tym bardziej że pomysłowi
Sarmaci swoją inwencją zaskakiwali mieszkańców miasta. Przykładowo potrafili
rozsypywać na ulicach cukier w ilościach pozwalających jeździć po nich saniami,
by zadośćuczynić Tarakanowej, znudzonej pobytem w Raguzie. To oczywiście tylko
fragment tego co potrafili. Koniec końców zniecierpliwieni Ragużanie
wystosowali apel o wydalenie z miasta części polskich oficerów, którzy nie przepuszczali
żadnej czarnookiej mieszczce.
Gdy
radosna grupa zrozumiała że Turcja Rosji nie pokona, a marzenia o odsieczy
można odłożyć na półkę, wówczas zaczęli poważnie rozważać wyjazd z gościnnego
miasta. Niestety brakowało im pieniędzy na wyjazd, w czym pomogli sami
dubrowniczanie, robiąc pośród siebie ściepę na Radziwiłła „Panie Kochanku” i
jego towarzyszy, byle czym prędzej wyjechali z ich miasta.Co też uczynili w październiku 1774 r.
Bibliografia
Żurek
P., Koniec barskiej epopei – pobyt konfederatów barskich w Dubrowniku (1774), „Przegląd
Humanistyczny”, nr 3, (2003), ss. 37-48.
Reychman
J., Życie Polskie w Stambule w XVIII wieku, Warszawa 1959.
Lupis
B. V., Dubrovnik i Poljska, Zagreb 2005.
T.J. Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz