sobota, 10 maja 2014

Awantura Dubrownicka 1774 roku



Co roku około miliona Polaków, zabiera swój inwentarz podręczny (żona, dzieci, klapki, białe skarpety) i wyrusza „na Chorwację” by tam w śródziemnomorskim klimacie, choć przez chwilę poczuć się „jak Pan”.Dla Chorwatów sfochany, niezadowolony i żądający więcej niż mu się należy Polak, nie jest widokiem obcym, przez wieki przyzwyczaili się do takiego towarzystwa
Karol Stanisław Radziwiłł "Panie Kochanku"
 Już od XVIII wieku mieszkańcy Dalmacji musieli męczyć się z naszymi rodakami. Pionierem tego typu spędzania wolnego czasu był Karol Stanisław Radziwiłł zwany powszechnie „Panie kochanku”. Ten na wskroś sarmacki sarmata o którym, cesarskie głowy zwykły mawiać że niepodobna by w tak wielkim ciele było tak mało rozumu, do Dubrownika zawędrował w 1774 r. Wraz z grupą konfederatów barskich, którym przewodził, planował stworzyć na Bałkanach przyczółek militarny, zebrać siły i ruszyć na dogorywającą wówczas Rzeczpospolitą by odbić ją z rąk Poniatowskiego i towarzyszki jego upojnych nocy carycy Katarzyny. W tym celu konfederatom pomóc miała księżna Tarakanowa, która podawała się za cudem uratowaną córkę carycy Elżbiety i tym samym wnuczkę Piotra I. Jak widać szukanie cudaków naszym elitom wychodziło zawsze bardzo dobrze (księżna Tarakanowa – Makryna Mieczysławska - Stan Tymiński: znajdź różnicę). Dla gwoli ścisłości rzekoma księżna oczywiście nie była tym za kogo się podawała, a historycy przypisują jej przynajmniej kilka innych nazwisk i tytułów jakimi się określała (ostatecznie kilka lat później zmarła w rosyjskim więzieniu). Dlaczego na miejsce swojego pobytu wybrali akurat Raguzę? Z prostej przyczyny chcieli się przytulić do Turcji, która wówczas prowadziła wojnę z Rosją, a gdy okazało się że między nimi doszło do podpisania pokoju w Kuczuk Kairadźi wówczas „Panie Kochanku” był już goły i wesoły, i dopiero musiał pożyczać kasę od życzliwych by w ogóle mógł z Dubrownika wyjechać. Władze miasta nie mogły go zaś wywalić, ot tak, po prostu, bo był on blisko związany z Turcją, z którą Raguza musiała się liczyć na każdym kroku.
Zanim jednak cała świta z opuściła Dalmację, dała się nieźle we znaki miejscowej ludności. Imprez z suto zastawionym stołem i zakrapianym dodatkowo wysokoprocentową rakiją nie brakowało. Ekipa się bawiła, a miejscowi niecierpliwili, o co trudno mieć do nich pretensje. Już nawet nie chodziło o tych kilka dziewek co to wianek zgubiły z lachem. Na Adriatyku w najlepsze pływała sobie flota rosyjska, gotowa w każdej chwili zamienić miasto w stertę gruzu, a w Dubrowniku Radziwiłł pod kluczem trzymał księżną, która pretendowała do tronu Romanowów. Trudno się nie denerwować, tym bardziej że pomysłowi Sarmaci swoją inwencją zaskakiwali mieszkańców miasta. Przykładowo potrafili rozsypywać na ulicach cukier w ilościach pozwalających jeździć po nich saniami, by zadośćuczynić Tarakanowej, znudzonej pobytem w Raguzie. To oczywiście tylko fragment tego co potrafili. Koniec końców zniecierpliwieni Ragużanie wystosowali apel o wydalenie z miasta części polskich oficerów, którzy nie przepuszczali żadnej czarnookiej mieszczce.
Gdy radosna grupa zrozumiała że Turcja Rosji nie pokona, a marzenia o odsieczy można odłożyć na półkę, wówczas zaczęli poważnie rozważać wyjazd z gościnnego miasta. Niestety brakowało im pieniędzy na wyjazd, w czym pomogli sami dubrowniczanie, robiąc pośród siebie ściepę na Radziwiłła „Panie Kochanku” i jego towarzyszy, byle czym prędzej wyjechali z ich miasta.Co też uczynili w październiku 1774 r.

Bibliografia

Żurek P., Koniec barskiej epopei – pobyt konfederatów barskich w Dubrowniku (1774), „Przegląd Humanistyczny”, nr 3, (2003), ss. 37-48.
Reychman J., Życie Polskie w Stambule w XVIII wieku, Warszawa 1959.
Lupis B. V., Dubrovnik i Poljska, Zagreb 2005. 

T.J. Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz