środa, 13 sierpnia 2014

Pijmy jabole!



Po dramatycznych wydarzeniach związanych z różnego rodzaju „embargami” narzucanymi sobie ze wschodu na zachód, i powszechną zachęta do picia cydru, jako dyspozytor połowy dusz składu redakcyjnego „AchtungHistoria” chciałbym zabrać głos w tej sprawie. Dlaczego zmusza się nas do picia cydru, skoro trunki niskorocentowe są obce naszej kulturze? Dlaczego nie jest to dużo wydajniejszy procentowo bogaty w liczne powojenne tradycje, stary dobry jabcok? 
Przy Jabolu, czas jest pojęciem względnym

Historia „wina patykiem pisanego” ma u nas bardzo głęboką tradycję. Warto zaznaczyć, że mimo iż korzenie wielu firm sięgają jeszcze czasów Kaiserowskich (bez względu jakiego Kaisera ma się na myśli) to należy oddać, że jabol jest wytworem myśli socjalistycznej. Właśnie wtedy jacok, wywalczył dla siebie zaszczytne miejsce w menu mieszkańców kraju nadwiślańskiego, skutecznie wypierając burżuazyjny napój elit – wino. Swoją prostodusznością i finezyjnymi nazwami podbił serca mas.
 „Wino marki wino” chociaż było jabcokiem, a nie winem, (w PRLu dość często nazwa nie odzwierciedlała rzeczywistego stanu) zostało już określone mianem Che Guevary polskich jabcoków. Ma to związek z rolą, jaką ta wysublimowana nazwa pełniła i pełni do dzisiaj w umysłach, najczęściej tych będących pod wpływem %. Dzisiaj „Wino…” jest to mem, który krąży w naszej popkulturze przypominając z nostalgią o minionych czasach. Kiedyś jednak był to sztandarowy produkt epoki, z którym się mogło równać jedynie „prince polo” i Maryla Rodowicz.
O ile czasy Maryli nie minęły i pewnie jeszcze długo nie miną, o tyle Rzeczpospolita Ludowa odeszła tam gdzie jej miejsce,  czyli na śmietnik historii. Złożenie w grobie czerwonej nieboszczki, nie od razu przyniosło koniec ery jabola. Zanim przyszły gorsze czasy dla tego trunku, w szalonych latach 90-siątych święcił on jeszcze swoje sukcesy, chociaż rosnąca konkurencja win, zdawała się mówić – kończ waść!
Kultowy „Komandos”, którym rzesze polskiej młodzieży zalewały traumę przejścia od realnego socjalizmu do nierealnego kapitalizmu miał swoje początki jeszcze w XIX wieku. Jednak największy sukces to epoka, której oprócz rzeczonego bełta, symbolami stały się Beverly Hills 90210, Przystanek Alaska, czy disco polo. Któż jest w stanie policzyć, ile niewieścich serc utraciło wianek pod wpływem „Komandosa”?
Krótka notka o jabcokach, na których spożyciu wychowały się całe pokolenia, nie byłaby pełna bez „Arizony”. O ile dwa wcześniej wspomniane trunki swoją pozycję wywalczyły niepowtarzalnym smakiem, będącym w stanie zaspokoić nawet najbardziej wysublimowane podniebienia, o tyle „Arizonka” stała się niczym sokół Boccacia pewnym symbolem upadku minionych czasów.
Upadek jabolskiego biznesu datuje się na lata koniec lat 90siątych. Ogromnym ciosek była śmierć matki polskiego bełtowego biznesu, Ostrowidu, który to zakład nie zdołał ku rozpaczy rzeszy koneserów swoich produktów utrzymać się na rynku (zakłady alkoholów uzyskiwanych z owoców powstałe w 1890 r. przeżyły zabór, „republikę ostrowiecką”, dwie wojny i Ruska, nie udało im się jednak przeżyć Tuska), to nadal w każdym szanującym się monopolowym możemy spotkać tego typu trunek. Jest go mniej, jakość też już nie ta co kiedyś, ale miejmy nadzieję, że do jabcoka jeszcze uśmiechnie się jeszcze los. O tym, że nadzieja w narodzie nie ginie, najlepiej świadczy fakt, że w galicyjskiej Mszanie Dolnej, odbywa się w październiku Dzień Jabola, który mimo, że skromny, może stać się pierwszą jaskółką jabolskiej wiosny.
Wbrew propagandzie chcąc ratować rodzime rolnictwo, nie jesteśmy skazani wyłącznie na niskoprocentowy cydr, który nie przystoi prawdziwym „faiterom” i „menszczyznom” i do tego jest obcy naszej wysokoprocentowej kulturze alkoholowej (kto to widział pić trunek z owoców o 7% zawartości alkoholu!). Dlatego ratując naszego rolnika, możemy przy okazji dokonać reanimacji będącego już w stanie rozkładu rynku jaboli, który swoją wegetację zawdzięcza wyłącznie kucom i żulom. Jak widać, trunek ten jest elementem naszej historii i nie możemy o tym zapomnieć!

Bibliografia
Myśliwiec R., Uprawa winorośli, Kraków 2009.
Figura F., Dzień Jabola, „Tygodnik Podhalański” http://www.tygodnikpodhalanski.pl/?mod=news&id=13618 [stan z 13.08.2014]
Doświadczenia własne
T.J.Lis

1 komentarz: