sobota, 9 sierpnia 2014

Masońska wpadka Ivo Andrića



Niewiele osób wie, że Ivo Andrić, oprócz tego, że był niezłym pisarzem, był również całkiem dobrym kochankiem. Serbski/Bośniacki/Chorwacki/Jugosłowiański (niepotrzebne skreślić) noblista, z szybkością rosyjskiego kałasznikowa odkochiwał i zakochiwał się w coraz to nowszych kobietach. Raz młodsze, raz starsze, głupsze, mądrzejsze, to nie miało dla niego wielkiego znaczenia. Jak dowiodła całkiem niedawno Sylwia Bajcer-Nowak, Andrić potrafił się nawet zakochiwać w Polkach, co przy obfitości tego typu „cielęcinek” w jego rodzinnej Bośni i Hercegowinie, w okresie Austro-Węgierskim nie dziwi aż tak bardzo. 
Andrić rozgląda się za potencjalnymi "cielęcinkami"

Miłostki i miłości pisarza potrafiły mu jednak czasami namnożyć wielu kłopotów. Jak wiadomo, lub nie, Andrić już od najmłodszych lat lubił angażować się w dziwne i zupełnie nikomu niepotrzebne organizacje. Przykładem może być tu chociażby „Młoda Bośnia”, przez której członkostwo musiał uciekać z Krakowa w czerwcu 1914 r. Mimo brawurowej akcji i tak w końcu dał się złapać.W pasiakach przepierdział 3 lata.
O tym, że lepiej służyło mu pisanie i wyrywanie „foczek” najlepiej świadczy też jego zaangażowanie w działalność masonerii. Źli i niedobrzy masoni jugosłowiańscy tak zainspirowali Ivo, że ten postanowił zaangażować się w ich tajną działalność. No cóż, trudno się dziwić, musiał czymś zastąpić rozwiązaną „Młodą Bośnię”. Andrić więc kochał, pisał i spiskował. W końcu jednak, te trzy czynności przestały mu się zazębiać, i zamiast harmonii zaczęły się ścierać. O ile pisanie nie sprawiało mu większych problemów, o tyle spiskowanie i zakochiwanie nie do końca współgrało ze sobą.
Ale do rzeczy. 33-letni Andrić w 1925 r. wstąpił do Belgradzkiej loży „Odrodzenie”. Przez rok kariery doczłapał się do 3 stopnia wtajemniczenia, przez co zostało mu jeszcze 30 stopni, żeby mógł o sobie powiedzieć – „Jestem mega tajnym masonem!” Niestety, na drodze jego tajnej wolnomularskiej kariery stanęła kobieta. Jak to Ivo miał w zwyczaju, żadnej „gąsce” nie przepuszczał. Tak było i tym razem, niestety jego związek z żoną kolegi, na ich nieszczęście również masona, ujrzał światło dzienne. Przyparty do muru (najprawdopodobniej dosłownie) stwierdzić miał rogatemu mężowi: Wiesz jak jest. Padał deszcz… i tak to się jakoś stało. W efekcie przyszły noblista został wykopany z organizacji. Trochę chyba mu było głupio, bo w oficjalnym masońskim dossier, wspomniał tylko, że szeregi braci wolnomularskiej opuścił w 1926 r. O przystawianiu rogów koledze nic nie wspomniał, dopiero wytrwali jugosłowiańscy historycy dotarli do tego epizodu z życia Ivo Andrića. Tym samym chwała i cześć jugosłowiańskiej szkole historycznej, niech jej ziemia lekką będzie!

Bibliografia

Krivokapić B., Masonski dosije Ive Andrića, http://www.blic.rs/Vesti/Reportaza/181581/Masonski-dosije-Ive-Andrica?ref=blic_side [stan z dnia 09.08.2014]
Nowak-Bajcer S., Helena, kobieta która jest i której nie ma, Kraków 2012

T.J.Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz