Każdy kraj ma swoją
historyczną mitologię. Wokół pewnych wydarzeń, najczęściej bardzo odległych
czasowo (im odleglejsze tym lepiej – można więcej bajek naopowiadać i nikt się
nie kapnie). W naszej rodzimej historiografii takich faktów, które bez
wątpienia miały miejsce, ale wyglądały nieco inaczej jest cała masa np. Obrona
Częstochowy przed Szwedami. Nie tylko my lubimy słuchać i opowiadać bajki.
Wszyscy mają ciągoty do tego by rozpływać się nad bohaterskością przodków,
także, a może wręcz przede wszystkim, ma to miejsce za Bałkanem.
W krajach byłej Jugi,
historia nawet jeśli odległa o setki lat, nadal budzi gorące emocje, jak gdyby dyskutowane
wydarzenie miało miejsce wczoraj. Najczęściej ludzie posługują się historycznymi
memami, figurami historycznymi, które nie mają w większości związku z prawdą.
Dla Serbów
najważniejszym momentem ich historii jest Bitwa na Kosowym Polu (1389). Mimo,
że nie jedyna w tym miejscu i nawet nie wygrana (w sumie ogłoszono remis) to
jednak stała się symbolem heroiczności Serbów. To właśnie to wydarzenie,
przepoczwarzone przez ludowe legendy konstytuuje naród Serbski od kiedy tylko
zaczęto w ogóle o czymś takim mówić (XVIII w.).
Chorwaci, podobnie jak prawosławni
sąsiedzi również mają swoje mity, co prawda nie tak wyraźne jak Bitwa na Kosowym
Polu, ale podchodzą do nich z równie wielką powagą. Dla nich symbolem
heroiczności byli przede wszystkim dwaj kolesie Petar Zrinsky i Fran Krst
Frankopan dwaj kolesie co najpierw tłukli się z Turasami a następnie
stwierdzili, że pospiskują przeciwko Austrii, za co dostali bęcki. Wokół nich
również roztacza się aura wielkości i niezłomności Chorwatów.
Także Bośniacy mają
swojego bohatera narodowego, nazywa się on Husejn kapetan-Gradaščević, zwany
też Zmajem od Bosne (Smok z Bośni). Facet w latach 30stych XIX wieku
skonfliktował się z sułtanem tureckim i wypowiedział mu posłuszeństwo. Marzyła
mu się jakaś szersza autonomia Bośni, dlatego dzisiaj jest on symbolem
pierwszego „narodowego” zrywu bośniackich muzułmanów.
Dla Czarnogórców mitem
narodowym nie jest tyle konkretne wydarzenie, co pewna historyczna tradycja tj.
wolność. Pastuszkowie z Cetynii ubzdurali sobie, że Turcy ich nigdy nie podbili,
i oni zawsze byli wolni, jako jedyny południowi Słowianie, nigdy do końca nie
czuli buta na swoim karku. Jest to prawda ALE… kilkadziesiąt metrów pastwisk,
dwa potoki, kilka drewnianych chat i stadko kóz to ma być owa złota
Czarnogórska wolność? Prawda jest taka, że Ciapatym było wszystko jedno kto tam
w tych górach wypasa tych kilka kóz, i nie chciało się im tam nawet fatygować.
No ale, wolność to wolność…
Dla Słoweńców powodem
do dumy jest ich Karyntia i państwo, jakie wówczas na terenie dzisiejszej
Słowenii miało istnieć przed wiekami. Niemniej jednak Słoweńcy to naród dość
roztropny i w przeciwieństwie do wyżej wymienionych stara się nie zaśmiecać
swojej historii niepotrzebną mitologią.
Jeśli idzie o
Macedończyków, to całe to państwo jest wybudowane na jednym wielkim micie, a
konkretnie tym, że ma ono cokolwiek wspólnego ze starożytną Macedonią i
Aleksandrem Wielkim. Największa ściema na Bałkanach, jaką sobie można
wyobrazić, przebija bohaterskich Zrinskich, heroicznego księcia Lazara z
Kosowego Pola, itd. Kupa śmiechu, tak można określić historiograficzne próby przypisania
jakichkolwiek związków między letnim Olkiem, a Macedonią.
Historycznych mitów w
krajach byłej Jugi jest zdecydowanie więcej. Ja wybrałem tylko po jednym przykładzie.
Takich kwiatków jest jednak więcej. Zawsze tak bywa, gdy nauka zostaje
zastąpiona bajkami, a rolę poznawczą historii sprowadza się do moralizatorstwa
i wychowania „pięknych narodowych postaw”. Nie śmiejmy się jednak aż za nadto z
południowych sąsiadów, spójrzmy na siebie i na to, czego młodzieży uczą się ze
szkolnych podręczników.
Bibliografia
Czerwiński M., Semiotyka dyskursu
historycznego. Chorwackie i serbskie syntezy dziejów narodu, Kraków 2012.
Chaszczewicz-Rydel M., Obrazy Bałkanów.
Mity, stereotypy, nowa imagologia, 2013.
Dąbrowska-Partyka, M., Literatura
pogranicza, pogranicze literatury, Kraków 2004.
T.J. Lis