Bałkany to dla wielu osób wciąż miejsce, gdzie o dostanie przysłowiowej „czapy” jest zdecydowanie łatwiej niż gdzie indziej w Europie. Jeśli Józef czy Władek spod sklepu, który swoją wiedzę o świecie czerpie od kolegów spod tegoż samego sklepu stwierdza podobną rzecz, nic złego się nie dzieje. Dużo gorzej, jeśli tego typu opinie prezentuje osoba, która w środowisku może uchodzić za coś w rodzaju „autorytetu”, lub co gorsza „specjalisty”. Wówczas przestaje być śmiesznie i robi się niesmacznie.
Taka osoba,
prezentująca siebie jako skarbnicę wiedzy prezentuje często nieaktualne i w ten
sposób sprzeczne z rzeczywistością opinie, które jednak z racji „fachowości”
danej osoby mają uchodzić za coś w rodzaju prawdy objawionej. Mimo, że są warte funta kłaków, albo i mniej.
Przykładem takiej osoby
jest Pan Redaktor Witold Gadowski, który, jak wynika z jego wypowiedzi, ostatni
raz Bałkany widział, gdy te wypruwały sobie flaki w latach 90siątych. Ten mało optymistyczny obraz
utrwalił się w jego głowie na tyle mocno, że po 19 latach od zakończenia
działań wojennych w Bośni i Hercegowinie, stwierdza on z całą powagą: Dopóki
stoją tam wojska międzynarodowe to jest okej. Zacznie się, kiedy wyjdą.
Mieszkańcy mają przecież w piwnicach poukrywane moździerze. Wtedy je wyciągną i
zacznie się wojna.
Nie wiem jak to jest z
Mostarskimi piwnicami, ale w Sarajewskiej nie udało mi się znaleźć żadnej
broni, sprawdzałem również pod łóżkiem czy przypadkiem nie zawieruszył się tam
jakiś moździerz, ale i tam również poza kurzem i niedopałkami nic niepokojącego
nie odnalazłem.
A jak to było z
dostępem do broni w najjaśniejszych czasach Bośni i Hercegowiny, czyli w latach
1878-1918 kiedy pierwszy i ostatni raz w historii tego kraju rządził ktoś z pomysłem? Wówczas każdy delikwent, musiał posiadać tzw. Oružni list, czyli
zgodę na posiadanie broni. Taki dokument tłumaczony był na 3 języki; bośniacki,
serbski i niemiecki (z czego pierwsze dwa różniły się zapisem). Zawierał on informacje o posiadaczu broni (imię nazwisko, religia, miejsce i data urodzenia, a także
stan cywilny i zatrudnienie) zawierał również informacje o charakterystyce
posiadacza broni, jego; kolorze oczu, włosach
(nie sprecyzowano gdzie, ale najprawdopodobniej chodziło o głowę), nosie, ustach
i przede wszystkim brodzie. Nie zapominajmy także o rodzaju broni, który
również należało sprecyzować w odpowiedniej rubryce (czołgu jeszcze wówczas nie było, moździerza też, ale mimo wszystko działa Kruppa były dość popularne za Bałkanem, więc warto było to jakoś uściślić, broń broni nie równa).
Dokument taki nie był
dożywotni, otrzymywano go na czas określony i jak głosi informacja na awersie
dokumentu, przed datą utraty ważności, należy zgłosić się po nowy dokument.
Archiwum Bośni i Hercegowiny, Zajedničko Visoko Stanovništvo , 1912 sygn. 352 7/12. |
Jak widać, w Bośni i
Hercegowinie czasów miłościwie panującego cesarza Franciszka Józefa I nie
trzeba było w piwnicach chować moździerzy, jeśli tylko miało się ochotę i nieco samozaparcia można było całkiem na legalu paradować sobie po
mieście z bronią „za pazuchą”.
Bibliografia
Gadowski W., Będzie taka wojna, jakiej
sobie nie wyobrażamy, http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/witold-gadowski-o-balkanach-bedzie-taka-wojna-jakiej-sobie-nie-wyobrazamy/606gs
[stan z dnia 04.09.2014]
Archiwum Bośni i Hercegowiny, Zajedničko Visoko Stanovništvo
, 1912 sygn. 352 7/12.
T.J. Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz