wtorek, 13 stycznia 2015

Historyk narodowy



Głupich nie sieją – sami rosną. To stare porzekadło mimo, że trąci myszką, nadal w wielu przypadkach stanowi odpowiedni komentarz całych zastępów zakompleksionych ludzików, stawiających przed swoimi nazwiskami zupełnie w ich przypadku nieadekwatne tytuły takie jak dr, dr hab. czy, Boże uchowaj, prof. Swoimi absurdalnymi tezami, które z naukowością nie mają nic wspólnego wspierali i wspierają degradację środowiska naukowego, jakie z racji ukończonych uniwersytetów i zdobytych tytułów reprezentują.
Z osobami, które dyskredytują tak siebie jak i swoją dyscyplinę mamy do czynienia zwłaszcza w przypadku historyków zajmujących się szeroko przyjętą historią narodową. To tutaj, jak diabły w główce szpilki, zbierają się najróżniejsi fanatycy, nieuki i karierowicze, którzy braki w wykształceniu starają się nadrobić krzykliwym sposobem bycia, „ciętym” (czyt. niewyparzonym) językiem i postawą, którą można opisać krótko – to ja jestem prawda!
A więc historycy, dla których prawda to ja uprawiają swoje poletko, tym samym rozpychając się w fotelu, który jest dopasowany do tyłka polityka, bo jak wiadomo, tym się płaci właśnie za opowiadanie nieprawdy.
By nie pozostać gołosłownym sięgnijmy za Bałkan, gdzie taki narodowy historyk to postać na tyle kultowa, że każdy kraj byłej Jugi może pochwalić się takim bystrzakiem. Jedną z takich postaci jest niejaki dr Mehmedalija Bojić komunista z zamiłowania Bošnjak z domu, a w odpowiednim czasie nawet z wyboru (Je suis Bošnjak). Ta bośniackohercegowińska burza intelektualna popełniła m.in. książkę o historii swojego kraju i narodu, gdyż tak jedno jak i drugie jest chwiejne i wątpliwe, dlatego parafrazując klasyka – uczmy się pisać o krajach, tak szybko odchodzą. Z tego też założenia wyszedł też Bojić, dla którego Bośnia i Hercegowina to centrum nie tylko Bałkanów, ale w sumie i Europy, a nawet świata. Kraj, który z mlekiem matki wyssał islam, i wyznawał go nawet jeszcze przed powstaniem takowego.
O kompetencjach Bojića wypowiedział się m.in. dr hab. Piotr Wróbel, który udowodnił, że Bošnjak traktuje źródła, jak politycy obietnice przedwyborcze i mówiąc krótko opowiada duby smalone. Możemy się śmiać do rozpuku, ale zanim parskniemy oplujemy ekran spójrzmy na własne podwórko. Obecnie o fotel „prezydĘta” stara się niejaka dr Ogórkowa, której „działalność naukowa” ogranicza się do książek o wartości papieru zużytego do ich druku, gdyż merytorycznie są one cienkie jak zupa warszawskiego powstańca w sierpniu 1944 r. No to teraz się śmiejmy ha ha ha – prawda, że to nie jest zabawne? Jeszcze mniej śmiesznie będzie gdy popatrzymy na drugi koniec kija, tj. środowisko tzw. IPN-owców, których działalność w wielu przypadkach przypomina świecką inkwizycję (w wyobrażeniu przeciętnego Janusza, dla którego inkwizycja to ZUO).
Takich kwiatków możemy wymienić jeszcze więcej, nie zrobię tego jednak z kilku powodów, a) niczego to nie zmieni więc szkoda moich opuszków palców na zbędne klikanie, b) jestem tylko skromnym „magistrę” i konsekwencje mojego wytykania palcem mogą w tym kraju spotkać się z represjami – w końcu to, że achtung ma charakter satyryczny nie ma znaczenia, biorąc pod uwagę, że środowisko historyków jest raczej dość ponure. Nie ma co się jednak dziwić, wszyscy robimy w trupach…

Bibliografia
Bojić M., Historija Bosne i Bosnjaka, Sarajevo 2001
Wróbel P., Kontrowersje wokół podboju i islamizacji Bośni. Przyczynek do krytyki tzw. „polityki historycznej”, „Balcanica Posnanensia”, t. 19, (2012), s. 85-94.
Ogórek M., Beginki i waldensi na Śląsku i Morawach do końca XIV wieku, Racibórz 2012.
T. J. Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz