Głupich nie sieją –
sami rosną. To stare porzekadło mimo, że trąci myszką, nadal w wielu
przypadkach stanowi odpowiedni komentarz całych zastępów zakompleksionych
ludzików, stawiających przed swoimi nazwiskami zupełnie w ich przypadku
nieadekwatne tytuły takie jak dr, dr hab. czy, Boże uchowaj, prof. Swoimi
absurdalnymi tezami, które z naukowością nie mają nic wspólnego wspierali i
wspierają degradację środowiska naukowego, jakie z racji ukończonych
uniwersytetów i zdobytych tytułów reprezentują.
Z osobami, które
dyskredytują tak siebie jak i swoją dyscyplinę mamy do czynienia zwłaszcza w
przypadku historyków zajmujących się szeroko przyjętą historią narodową. To
tutaj, jak diabły w główce szpilki, zbierają się najróżniejsi fanatycy, nieuki
i karierowicze, którzy braki w wykształceniu starają się nadrobić krzykliwym
sposobem bycia, „ciętym” (czyt. niewyparzonym) językiem i postawą, którą można
opisać krótko – to ja jestem prawda!
A więc historycy, dla
których prawda to ja uprawiają swoje
poletko, tym samym rozpychając się w fotelu, który jest dopasowany do tyłka
polityka, bo jak wiadomo, tym się płaci właśnie za opowiadanie nieprawdy.
By nie pozostać
gołosłownym sięgnijmy za Bałkan, gdzie taki narodowy historyk to postać na tyle
kultowa, że każdy kraj byłej Jugi może pochwalić się takim bystrzakiem. Jedną z
takich postaci jest niejaki dr Mehmedalija Bojić komunista z zamiłowania Bošnjak
z domu, a w odpowiednim czasie nawet z wyboru (Je suis Bošnjak). Ta
bośniackohercegowińska burza intelektualna popełniła m.in. książkę o historii
swojego kraju i narodu, gdyż tak jedno jak i drugie jest chwiejne i wątpliwe,
dlatego parafrazując klasyka – uczmy się pisać o krajach, tak szybko odchodzą.
Z tego też założenia wyszedł też Bojić, dla którego Bośnia i Hercegowina to
centrum nie tylko Bałkanów, ale w sumie i Europy, a nawet świata. Kraj, który z
mlekiem matki wyssał islam, i wyznawał go nawet jeszcze przed powstaniem
takowego.
O kompetencjach Bojića
wypowiedział się m.in. dr hab. Piotr Wróbel, który udowodnił, że Bošnjak
traktuje źródła, jak politycy obietnice przedwyborcze i mówiąc krótko opowiada
duby smalone. Możemy się śmiać do rozpuku, ale zanim parskniemy oplujemy ekran
spójrzmy na własne podwórko. Obecnie o fotel „prezydĘta” stara się niejaka dr Ogórkowa,
której „działalność naukowa” ogranicza się do książek o wartości papieru
zużytego do ich druku, gdyż merytorycznie są one cienkie jak zupa warszawskiego
powstańca w sierpniu 1944 r. No to teraz się śmiejmy ha ha ha – prawda, że to
nie jest zabawne? Jeszcze mniej śmiesznie będzie gdy popatrzymy na drugi koniec
kija, tj. środowisko tzw. IPN-owców, których działalność w wielu przypadkach
przypomina świecką inkwizycję (w wyobrażeniu przeciętnego Janusza, dla którego
inkwizycja to ZUO).
Takich kwiatków możemy
wymienić jeszcze więcej, nie zrobię tego jednak z kilku powodów, a) niczego to
nie zmieni więc szkoda moich opuszków palców na zbędne klikanie, b) jestem
tylko skromnym „magistrę” i konsekwencje mojego wytykania palcem mogą w tym
kraju spotkać się z represjami – w końcu to, że achtung ma charakter satyryczny
nie ma znaczenia, biorąc pod uwagę, że środowisko historyków jest raczej dość
ponure. Nie ma co się jednak dziwić, wszyscy robimy w trupach…
Bibliografia
Bojić M., Historija Bosne i Bosnjaka,
Sarajevo 2001
Wróbel P., Kontrowersje wokół podboju i
islamizacji Bośni. Przyczynek do krytyki tzw. „polityki historycznej”, „Balcanica
Posnanensia”, t. 19, (2012), s. 85-94.
Ogórek M., Beginki i waldensi na Śląsku
i Morawach do końca XIV wieku, Racibórz 2012.
T. J. Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz