niedziela, 15 lutego 2015

Juga nasza!



- Panie! Jaki to był wspaniały kraj, tam oni wszyscy obok siebie mieszkali, lubili się odwiedzali. Nie było zawiści czy czegoś, że inna religia czy coś – Mniej więcej w ten sposób wyglądają wspomnienia naszych rodaków, którzy przebywały w Jugosławii w okresie komuchy, jako dzieci lub nieco starsze dzieci ze swoimi rodzicami, lub w interesach przebywali w Titowskim raju.
Co więcej w podobnym tonie wypowiadają się przeciętni mieszkańcy pozostałości tego kraju. Chociaż, nakłonieni do wynurzeń przy butelce rakiji, swój jugooptymizm mocno tonują. Niemniej jednak, więcej w ich gadaniu znajdziemy pozytywów, niż negatywów.
Zasadniczo, w historii, gdy relacje potwierdzają dane wydarzenie, uznajemy, że dany fakt rzeczywiście miał miejsce. Jednak w tym przypadku część źródeł (relacje osobiste, wspomnienia) mówią jedno, a rzeczywistość polityczna, coś zupełnie innego. Gdyż okazuje się, kiedy prześledzimy historię Jugosławii to ten komunistyczny raj za Bałkanem, gdzie wszyscy żyli w harmonii, takim rajem nie był.
Dlaczego więc wszyscy z taką nostalgią wzdychają za nieboszczką Jugą? Przede wszystkim, należy to podkreślić z całą stanowczością, jaka by ta Juga nie była, z perspektywy demoludów był to raj na ziemi. Możliwość wyjazdów za granice, wyższy poziom życia, stosunkowo luźny kaganiec (jak na czerwone standardy). Najlepszym przykładem różnic jest fakt, że gdy Sarajewo szykowało się na Zimową Olimpiadę u nas trwała „wojna polsko-jaruzelska”. Więc jak tu nie patrzeć na Jugę z nostalgią i sentymentem?
A co z niegdysiejszymi Jugosłowianami? Tutaj sprawa jest jeszcze prostsza. Juga bądź co bądź była krajem stabilnym. Nie najbogatszym, ale i nie najbiedniejszym. Poza tym, z Jugosławią się liczono, w Europie i na świecie. Wystarczy rzucić okiem na sceny z pogrzebu Tity, by przekonać się, że był to kraj, z którym lepiej było żyć dobrze. Przede wszystkim jednak nie urządzano tam etnicznych czystek, co w trakcie agonii Jugi było standardem. Poza tym jaką rolę polityczną i gospodarczą odgrywają dzisiaj Chorwacja, Serbia, lub Bośnia i Hercegowina? Żadną. Trudno sobie wyobrazić bardziej marginalizowany teren w Europie niż Półwysep Bałkański. Poza tym nacjonalistyczne szaleństwo, na którą to chorobę zapadło większość krajów byłej Jugi, wciąż drąży te kraje, choć trzeba przyznać, że jest z tym coraz lepiej.
A więc w obliczu tego, jak przeciętny Zvonimir, Dejan, czy Kemal nie mają z tęsknotą i rozrzewnieniem patrzeć w przeszłość? Dlatego większość opinii o Jugosławii, to historyczny mit. Tym mitem żyjemy nie tylko my tutaj nad Wisłą, żyją nim też spadkobiercy tego mitycznego kraju z Emirem Kusturicą na czele, który to jak nikt inny przyczynił się do utrwalenia tego mitu.
Nie dajmy się więc zwieść. Titowska Jugosławia nie był to kraj mlekiem i miodem płynący, z drugiej strony, nie był to też taki potwór jak nasz rodzimy PRLowski smrodek, czy inne demoludy. Było to państwo pełne sprzeczności, problemów, które niczym pryszcz zamaskowanym komunistycznym pudrem wyskoczyły z nieoczekiwaną energią na początku lat 90siątych. Konkluzja brzmi – wystrzegajmy się mitów. Bo te, nie tylko nie dają nam pełnego oglądu na rzeczywistość, ale ją zakłamują.

Bibliografia
Walkiewicz W., Jugosławia. Państwo sukcesyjne, Warszawa 2009.
Todorova M., Bałkany wyobrażone, Wołowiec 2014 [wydanie II]
Sahrana Josipa Broz Tita https://www.youtube.com/watch?v=Aco37rELP_A [stan z dnia 15.02.2015].

T.J. Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz