piątek, 18 lipca 2014

Mikołaj I Petrović-Njegoš - teść Europy

Mundial stał się już historią, wygrały Fryce (i bardzo dobrze), dlatego i my wracamy do historii.



Jeśli zarządzasz małym, zacofanym królestwem, którego gospodarka opiera się na kilku owcach i na dodatek chcesz by inni z tobą się liczyli, to jedyną możliwością odniesienia sukcesu jest spłodzenie kilku księżniczek, które przy odrobinie szczęścia (przede wszystkim w doborze genów) zapewnią ci wejściówki na salony. Z takiego założenia wyszedł władca Czarnogóry Mikołaj I Petrović-Njegoš. 
Mikołaj ze swoim największym skarbem - dziećmi

Facet miał kompleks swojego (haha)”królestwa” (10 owiec, 3 pasterzy i pies). Co prawda gdy obejmował tron, państwo które znał głównie z opowiadań krewnych (większość dzieciństwa i młodości spędził we Francji), było ledwie księstwem. Musiał się nieźle zdziwić, gdy z paryskich salonów przyszło mu się przenieść do kraju, w którym jedyną rozrywką było wypasanie owiec i obcinanie głów każdemu kogo uznano za wroga.
By osłodzić sobie gorzki pobyt w tym górskim pierdziszewie, jeszcze w tym samym roku podjął za żonę Milene Vukotić. Czasy panowania Mikołaja przypadły na okres pokoju, który był nienaturalnym stanem, jeśli idzie o Czarnogórę. Dzięki temu, z braku innych alternatyw rozrywki, dzietność w małym księstwie podskoczyła bardzo mocno, czego symbolem stał się sam książę. Mikołaj co prawda nie mógł znać Tomasza Terlikowskiego, dlatego można powiedzieć, że wyprzedził swoją epokę jeśli idzie o ruch „pro-life”. Wraz z Mileną doczekał się trzech synów i dziewięciu córek. To co dla innego byłoby powodem do smutku, a nawet rozpaczy (cholera znowu córka – te baby puszczą mnie z torbami!), dla Mikołaja stało się powodem do radości. Jako że był to książę kreatywny. Klęskę swoich plemników, przekuł w sukces.
Francja miała wieżę Eiffla, Niemcy świetne uniwersytety, Austro-Węgry nie miały nic ciekawego ale były mocarstwem, natomiast Czarnogóra miała Mikołaja, a on miał córki. Jego latorośle były najgorętszym towarem w tej części Europy. Dzięki urodzie i co by nie mówić dobremu wychowaniu, stały się one największym skarbem swojego ojca. Mikołaj wiedział, że ani bronią, ani innowacjami nie jest w stanie nic osiągnąć. Czarnogóra to ślepa kiszka kontynentu, więc by zwrócić na siebie uwagę trzeba było zagrać kartami w postaci córek.
Nosa co do zięciów miał jak nikt inny. Mikołaj z książątka anonimowego państewka, stał się „teściem Europy”. Głowy państw Serbii, Bułgarii i przede wszystkim Włoch „tatowały” władcy Czarnogóry. Kolejne dwie córy to księżniczki Rosyjskie ożenione za Romanowów. Czego chcieć więcej?
Oprócz salonów, które otwarły się dla księcia, udał mu się w 1910 r. zdobyć królewską koronę, w czym wydatnie duży udział miały urodziwe córki. Ta zdawałoby się szczęśliwa opowieść o przedsiębiorczym ojcu i urodziwych córkach, ma jednak gorzkie zakończenie. Koroną cieszył się tylko kilka lat. W 1918 r. po zakończeniu I wojny światowej jego królestwo tak ciężko wywalczone urodą córek, weszło w skład Królestwa Słoweńców, Chorwatów i Serbów, a sam król, dokończył żywota kilka lat później na emigracji.
Tym samym jeśli ktoś rzuca hasło, że „dzieci są największym skarbem” niekoniecznie musi to być rozentuzjazmowana świeżo upieczona matka, podpisująca 16899 sweetfocie swojego oślinionego bobasa na facebooku, może to być praktycznie myślący tata, który na plecach swojej pociechy chce zbudować własny kapitał.

Bibliografia
Wasilewski T., Felczak W., Historia Jugosławii, Wrocław 1985.
Jelavich B., Historia Bałkanów wiek XX, Kraków 2005.
Houston M., Nikola and Milena, London 2003.

T.J. Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz