Jeśli zarządzasz małym, zacofanym
królestwem, którego gospodarka opiera się na kilku owcach i na dodatek chcesz
by inni z tobą się liczyli, to jedyną możliwością odniesienia sukcesu jest
spłodzenie kilku księżniczek, które przy odrobinie szczęścia (przede wszystkim
w doborze genów) zapewnią ci wejściówki na salony. Z takiego założenia wyszedł
władca Czarnogóry Mikołaj I Petrović-Njegoš.
Mikołaj ze swoim największym skarbem - dziećmi |
Facet miał kompleks swojego (haha)”królestwa” (10 owiec, 3 pasterzy i pies).
Co prawda gdy obejmował tron, państwo które znał głównie z opowiadań krewnych
(większość dzieciństwa i młodości spędził we Francji), było ledwie księstwem.
Musiał się nieźle zdziwić, gdy z paryskich salonów przyszło mu się przenieść do
kraju, w którym jedyną rozrywką było wypasanie owiec i obcinanie głów każdemu
kogo uznano za wroga.
By osłodzić sobie gorzki pobyt w tym
górskim pierdziszewie, jeszcze w tym samym roku podjął za żonę Milene Vukotić.
Czasy panowania Mikołaja przypadły na okres pokoju, który był nienaturalnym
stanem, jeśli idzie o Czarnogórę. Dzięki temu, z braku innych alternatyw
rozrywki, dzietność w małym księstwie podskoczyła bardzo mocno, czego symbolem
stał się sam książę. Mikołaj co prawda nie mógł znać Tomasza Terlikowskiego,
dlatego można powiedzieć, że wyprzedził swoją epokę jeśli idzie o ruch „pro-life”.
Wraz z Mileną doczekał się trzech synów i dziewięciu córek. To co dla innego
byłoby powodem do smutku, a nawet rozpaczy (cholera znowu córka – te baby
puszczą mnie z torbami!), dla Mikołaja stało się powodem do radości. Jako że
był to książę kreatywny. Klęskę swoich plemników, przekuł w sukces.
Francja miała wieżę Eiffla, Niemcy
świetne uniwersytety, Austro-Węgry nie miały nic ciekawego ale były mocarstwem,
natomiast Czarnogóra miała Mikołaja, a on miał córki. Jego latorośle były
najgorętszym towarem w tej części Europy. Dzięki urodzie i co by nie mówić
dobremu wychowaniu, stały się one największym skarbem swojego ojca. Mikołaj
wiedział, że ani bronią, ani innowacjami nie jest w stanie nic osiągnąć.
Czarnogóra to ślepa kiszka kontynentu, więc by zwrócić na siebie uwagę trzeba
było zagrać kartami w postaci córek.
Nosa co do zięciów miał jak nikt inny.
Mikołaj z książątka anonimowego państewka, stał się „teściem Europy”. Głowy
państw Serbii, Bułgarii i przede wszystkim Włoch „tatowały” władcy Czarnogóry.
Kolejne dwie córy to księżniczki Rosyjskie ożenione za Romanowów. Czego chcieć
więcej?
Oprócz salonów, które otwarły się dla
księcia, udał mu się w 1910 r. zdobyć królewską koronę, w czym wydatnie duży
udział miały urodziwe córki. Ta zdawałoby się szczęśliwa opowieść o przedsiębiorczym
ojcu i urodziwych córkach, ma jednak gorzkie zakończenie. Koroną cieszył się
tylko kilka lat. W 1918 r. po zakończeniu I wojny światowej jego królestwo tak ciężko
wywalczone urodą córek, weszło w skład Królestwa Słoweńców, Chorwatów i Serbów,
a sam król, dokończył żywota kilka lat później na emigracji.
Tym samym jeśli ktoś
rzuca hasło, że „dzieci są największym skarbem” niekoniecznie musi to być rozentuzjazmowana
świeżo upieczona matka, podpisująca 16899 sweetfocie swojego oślinionego bobasa
na facebooku, może to być praktycznie myślący tata, który na plecach swojej
pociechy chce zbudować własny kapitał.
Bibliografia
Wasilewski T., Felczak W., Historia
Jugosławii, Wrocław 1985.
Jelavich B., Historia Bałkanów wiek XX,
Kraków 2005.
Houston M.,
Nikola and Milena, London 2003.
T.J. Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz